Część IV: Rozdział 16


Edmund

            Od czasu, gdy zabiłem Białą Czarownicę, minęły dwa tygodnie – a Elovena nie atakowała. To było podejrzane. Bardzo.
            Dzień był ciepły, już od samego rana zanosiło się na upał. Razem z Piotrem ćwiczyliśmy na łące nieopodal zamku. Wysiłek fizyczny dobrze nam robił – odstresowywał, a zarazem mogliśmy się przygotować do kolejnych bitew.
            - Następnym razem postaraj się bardziej – powiedziałem, przystawiając bratu ostrze do klatki piersiowej. On ze śmiechem upuścił swój miecz i podniósł ręce nad głowę.
            - Poddaję się, Edmundzie Niezwyciężony – powiedział, na co sam się uśmiechnąłem.
            - Nie ma sprawy, Łamaczu Kobiecych Serc.
            Zuzanna parsknęła śmiechem. Wraz z Noreen siedziały pod drzewem i naprawiały kolczugi. Była to bardzo mozolna robota, ale przydatna – w końcu szykowaliśmy się na wojnę. Nie tylko my potrzebowaliśmy zbroi, ale też wszelakie zwierzęta czy stworzenia.
            Zapatrzyłem się na Noreen. W skupieniu łączyła drobne metalowe kółeczka, poświęcając im całą swą uwagę. Promienie słońca przechodzące między liśćmi rozświetlały jej włosy splecione w warkocz. Gdyby nie mój refleks, miecz Piotra właśnie odciąłby mi dłoń.
            - Przez nią nie umiesz się skupić na niczym – powiedział cicho.
            - I to jest powód, żeby mnie atakować?
            - Tak.
            Iskry się posypały, gdy dwa ostrza się ze sobą starły. Zaczęliśmy walczyć tak zapamiętale, że omal nie pokaleczyliśmy się, kiedy usłyszeliśmy Łucję wykrzykującą imię Piotra. Musieliśmy jednak skończyć walkę. Po następnych kilku minutach, gdy mięśnie zaczęły mnie naprawdę boleć, udało mi się czubkiem mojego miecza wyrwać bratu jego broń z ręki. Oddychając ciężko, spojrzeliśmy na drugi koniec łąki, gdzie obok Noreen i Zuzanny stała Łucja i jakaś kobieta z córką. Dziewczyna była kilka lat od nas młodsza, miała blond włosy do ramion i prostą, lnianą sukienkę, jak jej matka. Nie wiedziałem, kim były, ale Piotr chyba tak – sądząc po tym, iż od razu podbiegł do nich. Ja poszedłem i dotarłem do nich później. Dziewczyna miała zaróżowione policzki i wyglądała na zakłopotaną. Fakt, na czas treningu zdjęliśmy z Piotrem koszule, ale nie uważałem tego za nic nadzwyczajnego…
            Dziewczyna i jej matka dygnęły, gdy się do nich zbliżyłem.
            - Drogie panie, poznajcie króla Edmunda – zaprezentował mnie brat. Ukłoniłem się i włożyłem miecz do pochwy. Piotr szybko wciągnął na siebie koszulę i zaprosił kobiety na spacer. Poszli wzdłuż linii drzew, a ja usiadłem naprzeciw moich sióstr i Noreen, skrywających się w cieniu przed upałem. Zuzanna podała mi bukłak z wodą, za co byłem jej serdecznie wdzięczny.
            - Kto to? – spytałem, gdy już ugasiłem pragnienie.
            - Jakieś zielarki z Telmaru – odpowiedziała Łucja, na co ja zakrztusiłem się ostatnim łykiem wody. Noreen zmarszczyła brwi. Z jednej strony chciałem jej powiedzieć, a z drugiej… Nie wiedziałem, czy mogę. W końcu to była tak jakby tajemnica Piotra, prawda?
            - Za szybko chciałem połknąć, to wszystko – wyjaśniłem dziewczynom, ale patrząc na Noreen mogłem przysiąc, że będzie mnie o to później męczyć. Nie byłem dla niej tajemnicą – potrafiła mnie przejrzeć na wylot, że tak to ujmę.
            I vice versa.
            Gdy ją poznałem, stanowiła dla mnie jedną wielką zagadkę. Teraz patrząc na nią niemalże mogłem powiedzieć, o czym myśli. Co się z nami stało…?
            Na całe szczęście, żadne z naszej trójki – Noreen, Piotr i ja – nie miało ochoty ogłaszać światu tego, czyją córką była Noreen.  Moje siostry wiedziały, że Gabir zdradził, ale nie wiedziały, że Noreen też. Myślały, że jest też gdzieś porwana razem z nimi. Nie wyprowadzaliśmy ich z błędu, ale też nie utwierdzaliśmy ich w tym. To była taka nasza niewypowiedziana na głos umowa.
            Obserwowałem pracujące dziewczyny, do których dołączyła teraz Łucja. Piotr zniknął z mojego pola widzenia, ale zastanawiałem się o czym rozmawiał teraz z Sofie i jej matką. Sam mówił, że „on ją lubi, a ona jego jeszcze nie” więc nie mogła być to rozmowa o zaręczynach. Więc o czym? Umysł mojego brata jak zwykle pracował inaczej niż wszystkie inne. Może to dlatego to on został Wielkim Królem?
            W przeciągu kilkunastu minut niebo zasnuło się chmurami i zaczął wiać zimny wiatr. Zadrżałem. Włożyłem z powrotem koszulę i wstałem, oferując dłoń Noreen. Ta również wstała i bez słowa ruszyliśmy  w stronę zamku.  Moje siostry podążyły za nami, jednak trzymały się w odpowiedniej odległości, byśmy nie słyszeli nawzajem swoich rozmów.
            - Piotr opowiadał mi o niej – zacząłem.
            - O dziewczynie?
            Pokiwałem głową.
            -  Z tego co wiem, chyba jest w niej zakochany, ale bez wzajemności.
            - Król zakochany w zielarce? – zdziwiła się Noreen. – Jako król powinien wyjść za jakąś szlachciankę, albo córkę jakiegoś Tarkaana…
            - Też jestem królem – przypomniałem jej.
            - Ale to co innego – powiedziała zmieszana.
            - Ja nie widzę różnicy.
            - Ale wszyscy myślą, że pochodzę z jakiegoś kalormeńskiego rodu, prawda? A poza tym Piotr jest najstarszym z was. Powinien dawać przykład i tak dalej…
            - Nie tłumacz się już, rozumiem o co ci chodzi. – Pocałowałem ją w policzek na znak rozejmu. Uśmiechnęła się na to i już nie ciągnęliśmy tematu.
            - Trzeba ci wyciągnąć szwy – powiedziała po chwili milczenia, dotykając delikatnie mojej rany. Skrzywiłem się, ale nie na jej dotyk, tylko na myśl o tym zabiegu. Gdzieś daleko w mojej pamięci zakotwiczony był obraz wyciągania szwów z mojego kolana, gdy jeszcze byłem dzieckiem.
            W końcu jednak przyznałem rację Noreen i udaliśmy się do zamku. Tam zostałem poddany bardzo bolesnemu zabiegowi – z własnej woli. Jasne, Łucja mogłaby uleczyć mnie dzięki swojemu magicznemu kordiałowi, ale nie chciałem tego. Noreen też usilnie mnie do tego namawiała, ale stanowczo zaprotestowałem. To miał być znak tego, że zawsze można wybaczyć. Zawsze.
            Ciach – małe nożyczki przecinają nić. Jedno mocne szarpnięcie, a zaraz potem chłód nasączonego wodą wacika. I znów – ciach, szarpnięcie, chłód. I tak dalej, i tak dalej…

***

            - Nie wierzę, że to zrobiłeś.
            - To uwierz.
            - Jesteś nienormalny.
            - To trudno.
            - Nie wiem, czy to miłość, czy pożądanie, ale to cię zaślepia! Zaczynasz podejmować jakieś bezsensowne decyzje…
            - Nie wiedziałem, że będę dostawał reprymendę od młodszego brata.
            - To jest tylko ostrzeżenie. Jeśli nie będziesz ostrożniejszy, a w swoich wyborach nie będziesz kierować się rozumem, to marny nasz los.

***

            Wielki Król – też mi coś. Prędzej Król Wielkich Pomyłek.
            By zbliżyć się do Sofie, zatrudnił ją w naszym zamku jako królewską zielarkę.
            Jasne, czemu nie.
            Niech cię rozprasza, geniuszu.
            Niech nas Elovena wszystkich pozabija, bo ty się zakochałeś.

***

            - Więc nie podoba ci się to, że twój brat sobie kogoś znalazł?
            Pokręciłem przecząco głową. Staliśmy z Noreen na balkonie i opieraliśmy się o balustradę. Deszcz siąpił z nieba, ale my się tym nie przejmowaliśmy. Obserwowaliśmy ponury krajobraz  i rozmawialiśmy. Tak po prostu…
            - Nie chodzi o to – zaprotestowałem. – Sęk w tym, że ona go będzie niewątpliwie rozpraszać.
            - Przypominam, że ty też masz dziewczynę – powiedziała cicho.
            - Ale mnie nie rozprasza.
            - Och, doprawdy? – spytała z uśmiechem zwiastującym kłopoty. Złapała w ręce suknię, unosząc ją do pół łydki i mrugnęła. – Złap mnie.
            Czuliśmy się jak dzieci, gdy goniłem ją po całym zamku. Jak niewinne dzieci, które nie wiedzą, co to wojna, które nie wiedzą, co to polityka, które cieszą się tym, co mają. Beztrosko biorą świat taki, jakim się im go podaje.
            Przebiegliśmy przez kuchnię, o mało co nie przyprawiając Mamy Niedźwiedzicy o zawał serca i wypadliśmy na dwór. Z nieba woda lała się teraz niczym z kranu, więc bardzo szybko przemokliśmy do suchej nitki. W pewnym momencie Noreen poślizgnęła się na błocie i gdyby nie ja, już by w nim leżała. Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Cała mokra, z włosami przyklejonymi do twarzy, wyglądała tak samo pięknie jak zawsze – a może nawet i piękniej.
            - Kocham cię, wiesz? – spytałem.
            - Wiem – odparła, wspięła się na palce i mnie pocałowała. Poczułem się jak jeden z bohaterów romansów, które namiętnie czytywała Łucja, a potem zadręczała mnie opowieściami o nich. Ale było mi wszystko jedno. W tej chwili byłem ja i była Noreen. Po prostu.

***

            Od czasu, gdy zabiłem Białą Czarownicę minęły już trzy miesiące - a Elovena nie zaatakowała.
            W końcu pogodziliśmy się z tym, że chyba nie zdołała zebrać odpowiedniej ilości wojsk i po prostu się poddała. Oczywiście, mogła chcieć uśpić naszą czujność, ale nie robiłaby tego tak długo.
            Upalny  maj przerodził się w parny sierpień. Nadal ćwiczyliśmy z Piotrem, a on nadal nie potrafił mnie pokonać. Dziewczyny naprawiły już wszelkie zbroje i teraz zajmowały się różnymi innymi kobiecymi rzeczami – krawiectwem, śpiewem, pomagały Mamie Niedźwiedzicy i Pani Misiowej w kuchni.
            Często grywaliśmy z Noreen w szachy. Dziedzina, w której niegdyś byłem niedościgniony, okazała się dla niej zbyt prostym wyzwaniem i często mnie ogrywała. Najlepiej jednak było, gdy siedzieliśmy cały dzień w bibliotece, rozgrywając jedną partię. Wybiegaliśmy myślami o dziesięć kroków przeciwnika naprzód, i to w różnych kombinacjach. Łucja żartowała, że gdyby się przysłuchać, można by usłyszeć jak nasze mózgi ciężko pracują.
            - Szach i mat – powiedziałem zaskoczony po niecałych trzech godzinach gry. Noreen była dziś zupełnie rozkojarzona, robiła takie ruchy, a których normalnie by nie pomyślała. Wiedziałem, że coś ją trapi, ale nie miałem pojęcia co.
            - Edmundzie… - zaczęła, a moje obawy wzrosły. Już od jakiegoś czasu nie zwracała się do mnie pełnym imieniem. Coś się musiał stać, to pewne.
            Noreen wstała z fotela i obeszła oddzielający nas stół. Odgadując jej zamiary przyjąłem ją na swoje kolana i objąłem w pasie. Ona oparła swoją głowę o moje ramię i przez jakiś czas siedzieliśmy w milczeniu.
            - Jestem w ciąży.
            Trzy słowa – tak wiele.
            Nic nie powiedziałem. Musiałem sobie to przemyśleć. Ciąża. Dziecko. Będę ojcem. Ojcem.
            Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się jeszcze nad małżeństwem. Jasne, ja kochałem ją, ona mnie… Ale przypuszczam, że żadne z nas nie myślało o tym jeszcze. Dla mnie ten termin był tak abstrakcyjny…
            Ciąża.
            Na Grzywę Lwa, będę mieć dziecko.
            - Panie! – usłyszałem krzyk zza drzwi. Uniosłem głowę w tym momencie, gdy do biblioteki wpadł jeden z młodszych faunów. Pokłonił się szybko – widać było, że jest zdenerwowany. – Jakiś jeździec prosi o spotkanie z panią Noreen.
            - Kto to taki? – spytała, wstając. Nawet na mnie nie spojrzała.
            - Nie przedstawił się, ale jeżeli będzie pani zwlekać, obawiam się, że sam do pani przyjdzie. Jest bardzo zdeterminowany.
            Z przerażeniem na twarzy Noreen pobiegła za faunem, a ja pospieszyłem za nimi. Już u szczytu schodów zobaczyliśmy szarpiącego się mężczyznę, przytrzymywanego przez dwóch minotaurów. Gdy zeszliśmy na dół uspokoił się i spojrzał na nas. Zaskoczony stwierdziłem, że to Gabir – z krótszymi włosami, ale i z lekkim zarostem. W jego oczach czaił się strach, ale i odrobina szaleństwa.
            Pozostałem z tyłu, a Noreen do niego podeszła.
            - Co tu robisz? – spytała chłodno. Gabir wzdrygnął się i dopiero po chwili odpowiedział.
            - Elovena zaraz was zaatakuje!
            Noreen założyła ręce na piersi i spojrzała na niego z powątpiewaniem.
            - Nie kłamię! Oni już tu idą!
            - A dlaczego miałbyś nas o tym informować?
            - Bo jesteś moją siostrą i cię kocham!
            - Już nie jestem twoją siostrą – powiedziała i już chciała się odwrócić, gdy Gabir znów krzyknął.
            - Jesteś moją rodzoną siostrą!
            Nastała taka cisza, że upuszczona szpilka nie tyle co byłaby słyszalna, ale zagłuszyłaby dźwięk wirującego w powietrzu kurzu. Dwie rewelacje w ciągu kilkunastu minut. Jeszcze coś i już przestanę cokolwiek pojmować. Noreen mówiła mi, że ojciec Gabira ją przygarnął… Ale czy mógł być to aż taki zbieg okoliczności, że okazało się, że to jej prawdziwy ojciec? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
            Krzyk jastrzębia rozdarł ciszę niczym nożyczki tnące materiał. Chwilę potem ujrzeliśmy w otwartych wrotach lądującego ptaka.
            - Zbliża się wroga armia, wasza wysokość! – zwrócił się do mnie. Młody faun postukał nerwowo kopytkami, minotaury spojrzały na siebie.  Gabir miał minę mówiącą „A nie mówiłem?”
            Nie oglądając się Noreen wyciągnęła do tyłu dłoń, którą zaraz ująłem. A jednak Elovena była cały czas czujna, cały czas się przygotowywała.
            - Powiadom królowe – zwróciłem się do fauna – a ty leć poszukać króla Piotra – powiedziałem do jastrzębia. – Moje siostry powinny być u siebie, a brat wyjechał na polowanie. Wy – tym razem odwróciłem się do minotaurów – jak najszybciej zorganizujcie armię. Puśćcie chłopaka, chyba już nie będzie sprawiał kłopotów.
            Każde ze stworzeń po szybkim ukłonie poszło w swoją stronę. Gabira odprawiłem, by zaprowadził swego konia do stajni. Kiedy zostaliśmy sami, Noreen wreszcie się do mnie odwróciła.
            - Przysięgnij mi, że nic ci się nie stanie – powiedziała wiedząc, że broniąc zamku stanę w pierwszej linii.
            - Nie mogę tego zrobić – odparłem zgodnie z prawdą. – Ale postaram się. Dla… - zawahałem się przez chwilę, po czym dotknąłem jej brzucha. – Dla was.

12 komentarzy:

  1. Cóż mogę powiedzieć? Rozdział jak zwykle świetny, wciągający i zaskakujący :)
    Jeśli chodzi o ciążę Noreen to wcale mnie jakoś nie zdziwiła, czułam, że w końcu do tego dojdzie. Jednak nie sądziłam, że stanie się to w obliczu wojny...
    Bardzo cieszę się, że podobały ci się moje zdjęcia i umieściłaś je w bohaterach. To wiele dla mnie znaczy.
    Pozdrawiam cię cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie ten rozdział również przypadł do gustu. Ciąża Noreen również nie była dla mnie zaskoczeniem, ale cieszę się, że tak się stało. Nasz król będzie miał potomka!!! Trzeba się radować!
    A Piotr... Zakochał się! I to w zielarce! Plus dla niego, że nie robi różnicy pomiędzy statusem społecznym. Będzie ślub? Byc może.
    Pozdrawiam,
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na rozdział 11! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na rozdział 12! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I znowu o mnie zapomniałaś!
    Mam chęć Cię skrzyczeć!
    powiadom mnie proszę o następnym rozdziale.
    tylko nie wiem czy robisz to nadal na onecie ale czekam niecierpliwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właściwie to informuje przez gadu-gadu, więc jeśli chcesz to po prostu podaj swój numer ;)

      Usuń
  6. [SPAM] Bruce jest typem człowieka, który nie może w spokoju usiedzieć na tyłku. Więc dlaczego siedzi przed laptopem i spisuje 52 lata swojego życia? Refleksja? A może dlatego, że lider jego zespołu kazał mu to zrobić? Bądź co bądź, Bruce opowiada o swoim szalonym żywocie i nie tylko jako członka jednego z najlepszych zespołów na świecie, ale także o prywatnym życiu, nienormalnej rodzinie i dziwnych rzeczach, które zdarzają mu się każdego dnia. http://born-in-58.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam za gigantyczne opóźnienie - znowu - i za brak udziału w konkursie. Rozdział mnie nie zaskoczył - tak samo ciąża Noreen - ale uważam, że takie też są potrzebne, by troche rozładować atmosferę itp. (Nie wiem, czy to się trzyma kupy, ale tak mi się wydaje). No cóż, widzę, że na blogspocie udało ci się ustawić fajny szablon - ja jakoś nie potrafię się z nim dogadać. Na szczęscie onet wraca do normy.
    Wreszcie mogę zaprosić na kolejny rozdział na narnijskie-marzenia.blog.onet.pl - o ile jeszcze czytasz.
    Pozdrawiam (Meg)

    OdpowiedzUsuń
  8. Doskonale Cię rozumiem Earl Grey, jeśli chodzi o problemy z Onetem - ja ostatnio, na szczęście nie mam z nim żadnych problemów, o dziwo. Ale rozumiem, że naprawdę daje w kość o czym się przekonałam abrdzo dobrze. Nie musisz więc się przejmować tym, że musiałaś przenieść bloga - jak mus to mus i tyle. A tak przy okazji - piekny szbalon.

    Cieszę się, że Noreen zaskarbiła sobie znowu zaufanie i pryzjaźń rodzeństwa Edmunda - tym razem słusznie choć nieco podstępnie, biorąc pod uwagę fakt, że Zuzanna i Łucja nie wiedzą, że Noreen także odpowiada za zdradę. Edziu bez koszuli... Za taki widok pewnie niejedna by zabiła ;D Dobrze też wiedzieć, że jest szczęsliwy z Noreen, ale tego, że zostanie tatuśkiem to bym się nie spodziewała za Chiny ludowe! Oj Edziu, to żeś wpadł ;)

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam!
    Jeżeli chciałabyś, aby Twój blog nadal znajdował się w katalogu na http://rejestr-blogow.blogspot.com (przeniesionego z http://rejestr.blog.onet.pl), to prosiłabym o umieszczenie w ciągu siedmiu dni linku lub buttonu do Rejestru.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale miałam lekkie urwanie głowy. Rozdział genialny! I ciąża, i zachowanie Edmunda, i rozpoczynająca się wojna... wszystko przedstawiłaś w bardzo ujmujący sposób! Poinformujesz mnie o nn? GG: 37865325

    OdpowiedzUsuń