Część II: Rozdział 8


Edmund

            Nie miałem pojęcia, że Noreen i Łucja się przyjaźnią.
            Nasza nowa znajoma nie sprawiała wrażenia zbytnio towarzyskiej osoby, a to, że rozmawiała ze mną... No, to się nie liczy. Ale ona i Łucja tak się od siebie różnią, że prędzej widziałbym wilka opiekującego się małą sarną niż te dwie razem. Moja siostra zawsze była pozytywnie nastawiona do życia, otwarta. Noreen jest bardzo tajemnicza, nie sposób się dowiedzieć, jaka naprawdę jest.
            - Hm, może jednak przyjdę później - powiedziałem po kilku sekundach niezręcznej ciszy, gdy przyglądaliśmy się sobie nawzajem. Wyszedłem z komnaty Łucji i ruszyłem szybkim marszem w stronę swojej, gdy usłyszałem za sobą kroki.
            Gdy się odwróciłem, nie byłem zaskoczony, widząc Noreen. Jednak coś było inaczej. Zawsze wiedziała, co powiedzieć w danej chwili, a teraz tylko stała i przygryzała wargę.
            - Coś się stało? - spróbowałem być uprzejmy. Nie byłem w nastroju do pogawędek - nadal byłem zły na Łucję za wzmiankę o Elovenie. Przyznaję, wyprowadziło mnie to nieco z równowagi, ale nadal boleśnie odczuwam jej stratę. Codzienne polowania, ćwiczenie się we władaniu mieczem pozwalały mi o tym zapomnieć - a koszmary zupełnie odciągały moje myśli od dziewczyny. Teraz jednak na nowo powróciły niczym bumerang, który choć rzucony daleko i tak zatoczy łuk, i znów znajdzie się w mojej ręce.
            - Nic, tylko... Nie wiem, czy możemy tu dłużej zostać. Już i tak byliście bardzo gościnni, a my powinniśmy ruszyć dalej, a wkrótce wrócić do domu. Rodzice będą się martwić.
            - Naprawdę jesteście z Gabirem rodzeństwem? - wyrwało mi się. W tym momencie przeklinałem się w myślach, ale to pytanie chodziło mi po głowie od momentu, kiedy przedstawili się jako rodzeństwo. Nie wyglądali na spokrewnionych w żadnym stopniu. Oboje są wysocy, ale Noreen ma porcelanową skórę, jasną i delikatną, a Gabir dość ciemną karnację, a do tego klasyczne, kalormeńskie rysy twarzy. Noreen przypominała mi kogoś, ale nie mogłem przywołać tego kogoś z pamięci.
            - Dlaczego pytasz? - przekrzywiła lekko głowę i wpatrzyła się we mnie wyczekująco.
            - Nie jesteście podobni do siebie - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
            - Nie uważasz, że korytarz to nie miejsce na takie rozmowy? - Znów mi nie odpowiedziała.
            - Co powiesz w takim razie na bawialnię? - zaproponowałem wbrew sobie. Dziewczyna wzruszyła ramionami, co uznałem za zgodę. Poszliśmy piętro niżej, gdzie mieściło się bardzo przytulne pomieszczenie, aktualnie puste. Piotr uwielbiał tu przesiadywać całymi dniami, jednak musiał wyjechać w bardzo ważnej sprawie do Telmaru. Zuzanna, która też często tu przychodziła, miała spotkanie z krawcową. Usiedliśmy na kanapie naprzeciw pokaźnego kominka, który był zasłonięty kratą z wzorami kwiatów - było przecież lato, jednak zimą ogień palił się tu cały czas.
            - Chciałeś wiedzieć, czemu nie jesteśmy podobni do siebie z Gabirem - powiedziała, a ja skinąłem głową. - Moja matka... - Noreen zamilkła na chwilę i wzięła głęboki oddech. - Miała nieszczęśliwy wypadek, że tak to ujmę.
            Popatrzyłem na nią pytająco.
            - Została zamordowana - powiedziała szybko. - Jak miałam dziesięć lat. Ojciec Gabira był jej przyjacielem, więc przygarnął mnie. I tyle. A swojego taty nigdy nie poznałam.
            Ja jednak miałem wrażenie, że to tylko część prawdy. Nadal nie umiałem przypomnieć sobie, kogo przypominała mi dziewczyna.
            - Gdzie są twoi rodzice? - zapytała nagle. Otworzyłem szeroko oczy.
            - Co?
            Noreen zaśmiała się lekko, a mnie drgnęło coś w sercu.
            - Podobno przybyliście z innego świata jako dzieci. Bez rodziców?
            - Musieliśmy ich zostawić. W Anglii trwała wojna, ojciec walczył. Zostaliśmy wysłani na wieś, by uniknąć bombardowań - powiedziałem niechętnie. Noreen nie rozumiała z tego zbyt wiele, jak mogłem się spodziewać, ale nie dopytywała się o nic. Im dłużej przebywałem w Narnii, tym bardziej moje wspomnienia z dzieciństwa się zacierały. Już w ogóle nie pamiętałem twarzy ojca, a jeśli chodzi o matkę, pamiętałem tylko jej niebieskie oczy. Nie umiałem sobie przypomnieć domu, z ledwością w pamięci odnajdywałem obrazki przedstawiające Londyn, jednak nazwy miejsc były mi zupełnie obce. Nie chciałem zapomnieć, jednak nie mogłem się temu przeciwstawić.
            - Czy twój ojciec zginął na tej wojnie? - spytała mnie.
            - Nie wiem - wzruszyłem ramionami. - Zanim tu przybyliśmy, nie dostaliśmy żadnej wiadomości.
            - Moja matka zginęła na wojnie - wyrwało jej się i zaraz zakryła usta dłońmi. Zaciekawiło mnie to. Czy w Kalormenie toczyły się jakieś bitwy? Chyba tak, ale setki lat temu. W sąsiednich krainach również. Jedyna wojna, która pasowała  mi czasowo, była to nasza wojna z Białą Czarownicą, ale jeśli chodzi o ludzi, walczyliśmy tam tylko my. A może Noreen też jest z jakiegoś innego świata? To akurat byłoby do przyjęcia, ale jednak...
            - Edmund, nie powinnam tego mówić - powiedziała, ale dotarło to do mnie jak przez mgłę. Cały czas rozmyślałem o tym, co znaczyła jej poprzednia wypowiedź. - Proszę, zostaw ten temat, dobrze? - zasugerowała, domyślając się, co zaprząta moje myśli. Jednak nie doczekawszy się żadnej reakcji z mojej strony, po prostu mnie pocałowała.
            To było uczucie zupełnie nowe, inne. Z Eloveną byliśmy blisko, jednak nigdy nie przeżyłem takiego czegoś jak teraz.
            Noreen nagle wstała.
            - Znowu chcesz uciec? - spytałem, podchodząc do niej.
            - Nie wiem... To mnie przerasta - wyznała cicho. - Wszystko.
            Tym razem to ja ją pocałowałem. Nie stawiała oporu. Teraz nic się nie liczyło.
            - Drzwi są zamknięte?
            - Na klucz.
            Liczyliśmy się tylko my.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz