Edmund
Nie miałem
pojęcia, że Noreen i Łucja się przyjaźnią.
Nasza nowa
znajoma nie sprawiała wrażenia zbytnio towarzyskiej osoby, a to, że rozmawiała
ze mną... No, to się nie liczy. Ale ona i Łucja tak się od siebie różnią, że
prędzej widziałbym wilka opiekującego się małą sarną niż te dwie razem. Moja
siostra zawsze była pozytywnie nastawiona do życia, otwarta. Noreen jest bardzo
tajemnicza, nie sposób się dowiedzieć, jaka naprawdę jest.
- Hm, może
jednak przyjdę później - powiedziałem po kilku sekundach niezręcznej ciszy, gdy
przyglądaliśmy się sobie nawzajem. Wyszedłem z komnaty Łucji i ruszyłem szybkim
marszem w stronę swojej, gdy usłyszałem za sobą kroki.
Gdy się
odwróciłem, nie byłem zaskoczony, widząc Noreen. Jednak coś było inaczej.
Zawsze wiedziała, co powiedzieć w danej chwili, a teraz tylko stała i
przygryzała wargę.
- Coś się
stało? - spróbowałem być uprzejmy. Nie byłem w nastroju do pogawędek - nadal
byłem zły na Łucję za wzmiankę o Elovenie. Przyznaję, wyprowadziło mnie to
nieco z równowagi, ale nadal boleśnie odczuwam jej stratę. Codzienne polowania,
ćwiczenie się we władaniu mieczem pozwalały mi o tym zapomnieć - a koszmary
zupełnie odciągały moje myśli od dziewczyny. Teraz jednak na nowo powróciły
niczym bumerang, który choć rzucony daleko i tak zatoczy łuk, i znów znajdzie
się w mojej ręce.
- Nic,
tylko... Nie wiem, czy możemy tu dłużej zostać. Już i tak byliście bardzo
gościnni, a my powinniśmy ruszyć dalej, a wkrótce wrócić do domu. Rodzice będą
się martwić.
- Naprawdę
jesteście z Gabirem rodzeństwem? - wyrwało mi się. W tym momencie przeklinałem
się w myślach, ale to pytanie chodziło mi po głowie od momentu, kiedy
przedstawili się jako rodzeństwo. Nie wyglądali na spokrewnionych w żadnym
stopniu. Oboje są wysocy, ale Noreen ma porcelanową skórę, jasną i delikatną, a
Gabir dość ciemną karnację, a do tego klasyczne, kalormeńskie rysy twarzy.
Noreen przypominała mi kogoś, ale nie mogłem przywołać tego kogoś z pamięci.
- Dlaczego
pytasz? - przekrzywiła lekko głowę i wpatrzyła się we mnie wyczekująco.
- Nie
jesteście podobni do siebie - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Nie
uważasz, że korytarz to nie miejsce na takie rozmowy? - Znów mi nie
odpowiedziała.
- Co
powiesz w takim razie na bawialnię? - zaproponowałem wbrew sobie. Dziewczyna
wzruszyła ramionami, co uznałem za zgodę. Poszliśmy piętro niżej, gdzie
mieściło się bardzo przytulne pomieszczenie, aktualnie puste. Piotr uwielbiał
tu przesiadywać całymi dniami, jednak musiał wyjechać w bardzo ważnej sprawie
do Telmaru. Zuzanna, która też często tu przychodziła, miała spotkanie z
krawcową. Usiedliśmy na kanapie naprzeciw pokaźnego kominka, który był
zasłonięty kratą z wzorami kwiatów - było przecież lato, jednak zimą ogień
palił się tu cały czas.
- Chciałeś
wiedzieć, czemu nie jesteśmy podobni do siebie z Gabirem - powiedziała, a ja
skinąłem głową. - Moja matka... - Noreen zamilkła na chwilę i wzięła głęboki
oddech. - Miała nieszczęśliwy wypadek, że tak to ujmę.
Popatrzyłem
na nią pytająco.
- Została
zamordowana - powiedziała szybko. - Jak miałam dziesięć lat. Ojciec Gabira był
jej przyjacielem, więc przygarnął mnie. I tyle. A swojego taty nigdy nie
poznałam.
Ja jednak
miałem wrażenie, że to tylko część prawdy. Nadal nie umiałem przypomnieć sobie,
kogo przypominała mi dziewczyna.
- Gdzie są
twoi rodzice? - zapytała nagle. Otworzyłem szeroko oczy.
- Co?
Noreen
zaśmiała się lekko, a mnie drgnęło coś w sercu.
- Podobno
przybyliście z innego świata jako dzieci. Bez rodziców?
-
Musieliśmy ich zostawić. W Anglii trwała wojna, ojciec walczył. Zostaliśmy
wysłani na wieś, by uniknąć bombardowań - powiedziałem niechętnie. Noreen nie
rozumiała z tego zbyt wiele, jak mogłem się spodziewać, ale nie dopytywała się
o nic. Im dłużej przebywałem w Narnii, tym bardziej moje wspomnienia z
dzieciństwa się zacierały. Już w ogóle nie pamiętałem twarzy ojca, a jeśli
chodzi o matkę, pamiętałem tylko jej niebieskie oczy. Nie umiałem sobie
przypomnieć domu, z ledwością w pamięci odnajdywałem obrazki przedstawiające
Londyn, jednak nazwy miejsc były mi zupełnie obce. Nie chciałem zapomnieć,
jednak nie mogłem się temu przeciwstawić.
- Czy twój
ojciec zginął na tej wojnie? - spytała mnie.
- Nie wiem
- wzruszyłem ramionami. - Zanim tu przybyliśmy, nie dostaliśmy żadnej
wiadomości.
- Moja
matka zginęła na wojnie - wyrwało jej się i zaraz zakryła usta dłońmi.
Zaciekawiło mnie to. Czy w Kalormenie toczyły się jakieś bitwy? Chyba tak, ale
setki lat temu. W sąsiednich krainach również. Jedyna wojna, która
pasowała mi czasowo, była to nasza wojna
z Białą Czarownicą, ale jeśli chodzi o ludzi, walczyliśmy tam tylko my. A może
Noreen też jest z jakiegoś innego świata? To akurat byłoby do przyjęcia, ale
jednak...
- Edmund,
nie powinnam tego mówić - powiedziała, ale dotarło to do mnie jak przez mgłę.
Cały czas rozmyślałem o tym, co znaczyła jej poprzednia wypowiedź. - Proszę,
zostaw ten temat, dobrze? - zasugerowała, domyślając się, co zaprząta moje
myśli. Jednak nie doczekawszy się żadnej reakcji z mojej strony, po prostu mnie
pocałowała.
To było
uczucie zupełnie nowe, inne. Z Eloveną byliśmy blisko, jednak nigdy nie
przeżyłem takiego czegoś jak teraz.
Noreen
nagle wstała.
- Znowu
chcesz uciec? - spytałem, podchodząc do niej.
- Nie wiem...
To mnie przerasta - wyznała cicho. - Wszystko.
Tym razem
to ja ją pocałowałem. Nie stawiała oporu. Teraz nic się nie liczyło.
- Drzwi są
zamknięte?
- Na klucz.
Liczyliśmy
się tylko my.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz