Część I: Rozdział 2


            Droga z Narnii do Kalormenu była długa i męcząca. Rudogon nie mógł mnie cały czas wieźć na grzbiecie, więc co jakiś czas maszerowałam obok niego. Musieliśmy poruszać się okrężną drogą, bardzo uważając. Drzewa powoli budziły się do życia w tej części krainy, lecz nie mogły rozpoznać we mnie córki Białej Czarownicy. Jak już wcześniej wspominałam, nie jestem do niej ani trochę podobna. Lecz ostrożności nigdy za wiele. Moją ozdobną błękitną sukienkę zamieniłam na pospolitą, brązową.
            Byliśmy w drodze od wielu dni, także moje włosy były tłuste i skołtunione, cała byłam w cienkiej warstewce kurzu i pyłu. Od czasu do czasu myłam się w jakimś strumieniu, lecz nie zdarzało się to często.
            Przez ten czas bardzo wychudłam; z okrąglutkiego dziecka stałam się szczupłą dziewczynką o zapadniętych policzkach. Gdyby jacyś ludzie mnie zobaczyli, ujrzeliby sierotkę szukającą jakiegoś miejsca na świecie; mieliby rację. Odkąd opuściliśmy pole bitwy, moje serce było rozdarte: z jednej strony nadal nie mogłam uwierzyć, że moja matka nie żyje, z drugiej zaś zbyt mocno i boleśnie to do mnie docierało. To zbyt duże emocje jak na dziewięciolatkę. Czasem płakałam całymi dniami, innymi czułam się pusta w środku i nawet na płacz nie miałam siły. To wszystko było zbyt trudne.

***

            Nasza podróż trwała dwa miesiące. Dwa miesiące udręki. Dwa miesiące niewyspania i zmęczenia, dwa miesiące głodu i niewygody; ale nie mogłam zostać w Narnii. Nie miałam tam nikogo. Wolałam nie myśleć o tym, co by się ze mną stało. Zostałabym wygnana? Moja ucieczka jest dobrowolnym wygnaniem, więc to nie taka wielka różnica. Uwięziliby mnie? Byłam jeszcze dzieckiem. Obawiałam się najgorszego, kary śmierci. Ale co by im to dało? Chyba dobrze, że uciekłam.
            Gdy wreszcie dotarliśmy do wrót Taszbaanu, wahałam się. Równie dobrze mogliśmy się zaszyć w jakiejś wiosce, jednak miałam przeczucie, że to tu powinnam się znaleźć. Z Rudogonem u boku wkroczyliśmy do miasta.
            Otoczył nas wielki gwar, tłum ludzi przepychający się od straganu do straganu. W powietrzu unosił się zapach przypraw, ryb czy mięs. Duchota dawała się we znaki: na moje czoło wystąpiły krople potu, Rudogon otworzył pysk i wywiesił język na bok. Ciemnoskórzy ludzie patrzyli podejrzliwie na bladą dziewczynkę z wilkiem, ale nikt nie zatrzymał na mnie wzroku dłużej niż dwie sekundy.  Idąc przez miasto oglądałam niezwykłą dla mnie architekturę i zabudowę. Kilka razy zatrzymałam się przy straganach z kolorowymi suknami, jednak sprzedawcy przeganiali mnie gniewnie myśląc, że chcę coś ukraść.
            Włóczyliśmy się bez celu aż do wieczora. Nie wiedziałam, gdzie zanocujemy. Nie mogłam przecież podejść do kogokolwiek i powiedzieć: "Dzień dobry, nazywam się Noreen i jestem córką Białej Czarownicy. Mogłabym zostać u pana na noc?" Na szczęście mój problem rozwiązał się po chwili sam.
            Zafascynowana patrzyłam na orszak cisnący się między ludźmi: niewolnicy nieśli na ramionach lektykę z małżeństwem w środku. Poczułam ukłucie w sercu. Kim jest mój ojciec? Może mieszka tu, w Kalormenie, dlatego matka mnie tu wysłała? Spomiędzy małżeństwa wychynęła głowa chłopca: jak rodzice był bogato ubrany. Kiedy mój wzrok spotkał się z jego, zobaczyłam, jak się uśmiecha. Ja również się uśmiechnęłam, choć przyszło mi to z trudem.
            A chłopiec wyskoczył z lektyki i podbiegł do mnie. Burza ciemnych loków podskakiwała na jego głowie w rytm kroków.
            - Cześć - powiedział nadal się uśmiechając. - Jak masz na imię?
            - Noreen - odparłam zaskoczona.
            - Jestem Gabir - przedstawił się. - Skąd jesteś? Bo wyglądasz inaczej.
            - Z daleka. - Nie chciałam mówić, kim jestem, jednak ojciec chłopca kazał zatrzymać lektykę i wyszedł z niej. Stwierdziłam, że to jest ten moment. - Musiałam uciekać z Narnii - zwróciłam się już do mężczyzny - a moja mama przysłała mnie tutaj, licząc na to, że ktoś mi udzieli schronienia.
            - Twoja mama? Przecież w Narnii żyją tylko gadające zwierzęta - powiedział chłopiec. Jego ojciec uniósł brwi, czekając na wyjaśnienie.
            - Moja mama to Biała Czarownica - powiedziałam cicho. Gabir chyba nie wiedział kto to, ale jego ojciec - i przyglądający się nam tłum - wiedzieli.
            - Co byś powiedziała na to, by zamieszkać u nas? - spytał tarkaan kucając przy mnie, by jego oczy znalazły się na moim poziomie. - Gabir na pewno się ucieszy z nowej siostry.
            - Tak! Zgódź się! Proooszę!
            Pokiwałam głową, uśmiechając się mimowolnie. Nie dość, że będę miała dom, to jeszcze nie będę tam jedynym dzieckiem. To, że ci ludzie przygarnęli mnie tylko ze względu na matkę nie miało dla mnie znaczenia. Ojciec Gabira, który przedstawił się jako Raza Tarkaan, zaprosił mnie do lektyki, do której chciałam wejść z Rudogonem, jednak nie pozwolił na to.
            - Przykro mi, ale twój przyjaciel musi iść obok - powiedział. Wilk posłusznie szedł obok niewolników, co trochę ich dezorientowało; nigdy nie widzieli takiego groźnego zwierzęcia. Ja w lektyce czułam się równie dziwnie; ludzie patrzyli na nas z szacunkiem i kłaniali się, gdy znajdowali się obok. Nigdy nie przywykłam do takich rzeczy - rzadko wychodziłam z naszego zamku. Mimo to zrobiło mi się jakoś miło.

***

            Rodzina Gabira mieszkała w pałacu. Był on mniejszy od zamku, w którym mieszkałam z matką, ale przytulniejszy. Zamiast wysokich krzeseł na podłodze były rozłożone wielkie, kolorowe poduszki, a stoliki odpowiednio niskie. Nad łóżkami wisiały przezroczyste cienkie zasłonki - dowiedziałam się, że to do ochrony przed komarami. Matka Gabira kazała jednej z niewolnic uszyć mi kilka sukienek z tych pięknych sukien, które mi się tak podobały.
            Po raz pierwszy od dawna najadłam się do syta pysznie pachnącym ryżem z warzywami, jakich w Narnii nie było, po czym kolejna niewolnica wykąpała mnie; było to jedno z najcudowniejszych uczuć na świecie. Do wody dodała jakiegoś dziwnego proszku, przez co zrobiła się pięknie pachnąca piana.
            Kiedy wreszcie położyłam się spać w miękkim łóżku pomyślałam, że mogę tu zostać na zawsze.

1 komentarz:

  1. Długo szukałam dobrego opowiadania na podstawie Opowieści z Narnii i powiem ci szczerze, że zaciekawił mnie twój pomysł. Masz naprawdę niezły styl pisania. Czyta się bardzo lekko i przyjemnie ;)
    Lecę po kolejne rozdziały ^.^

    OdpowiedzUsuń